Kosiarka na pastwisku
Jakiś czas temu w Gdańsku zaczęła się akcja „Opływu na wypasie”. W jej ramach 15 owiec miało zając się koszeniem opływu Motławy. Wszystko to w ramach ekologicznych trendów i letniej atrakcji turystycznej. Zaledwie kilka dni temu do internetu przedostały się nagrania, na których było widać kosiarkę elektryczną… Co ciekawe nagrania pochodziły z transmisji „na żywo” udostępnianych przez organizatora na YouTube. Sprawa wyglądała dość dziwacznie, bo to przecież owce miały zajmować się koszeniem tego terenu. Miasto zdecydowało się sprostować całą tą sytuacje i jak się okazuje miało dojść do bardzo niefortunnego splotu zdarzeń. Zdaniem miasta panowie spod Krakowa zafascynowani akcją przyjechali specjalnie do Gdańska wraz ze swoją kosiarką.
Doszło do dużego nieporozumienia. Wcześniej panowie od kosiarki zadzwonili do GZDiZ i zapytali, czy mogą sobie zrobić zdjęcia z owcami. Warto wiedzieć, że każdy może sobie tutaj przyjść pod płot i takie zdjęcia wykonać. W tym przypadku natomiast została wykorzystana dobra wola społecznych ochroniarzy owiec i panowie zostali wpuszczeni do środka, co nie powinno mieć miejsca. Po to, żeby zrobić sobie sesję zdjęciową z automatyczną kosiarką, którą się steruje pilotem.
Komentuje Daniel Stenzel z Urzędu Miasta Gdańsk.
Wątpliwości radnych PiS
To nie koniec problemów wizerunkowych związanych z wypasem owiec. Zdaniem miejskich radnych klubu PiS przy całej procedurze zamówienia publicznego mogło dojść do wielu nieprawidłowości:
Jeśli wydaje się 150 tyś zł w tak pośpiesznej procedurze zamówienia publicznego, poprzez zapytanie ofertowe, to jednak można mieć wątpliwości czy ten wykonawca zaoferował faktycznie najlepszą ofertę.
Mówi Przemysław Majewski – miejski radny klubu PiS. Aleksandra Dulkiewicz w odpowiedzi na wątpliwości radnego PiS i narastające pytania wokół spraw zleciła kontrolę w GZDiZ. Do „Opływu Na Wypasie”. Cała akcja kosztowała miasto 147 tyś zł brutto.